Cz.6
…
– Jest już tuż za nami. I nie zwalnia – stwierdziła Klaudia.
– No to możemy mieć problem – rzucił Michał.
– Spokojnie. ON jest już tuż przed nami! – powiedziała z satysfakcją w głosie, na co Michał mógł odpowiedzieć jedynie uśmiechem …
Pędzili przed siebie przez kilka krótkich chwil, aż Klaudia otworzyła szeroko oczy z przerażenia. Spojrzała na towarzysza i stwierdziła.
– Jest źle.
– Co się stało? – zapytał zdenerwowany.
– Jest już bardzo blisko. Zagłusza mnie. – Zaczerwieniła się w gniewie. – Wszystkie moje zdolności są teraz bezużyteczne.
– Możecie się już zatrzymać.
Przesyłak wylądował tuż przed nimi.
– Cholera, szybki jest.
– Mógł nas dogonić już wcześniej. Dlaczego…
– Nie musisz kończyć. – Przesyłak wyszczerzył kły, jego skrzydła rozrosły się jeszcze bardziej, ale oczy były kompletnie puste. – Lubię pokazywać robactwu gdzie jego miejsce, ale zauważyłem, że robactwo ucieka do nory, w której się nie zmieszczę, więc o to stanąłem łaskawie przed wami.
Michał pchnął Klaudię lekko w tył i sięgnął po pistolet. Nie zdążył, przeciwnik już stał kilka centymetrów przed nim i potężnym chwytem za przegub, unieruchomił jego rękę.
Mężczyzna uśmiechnął się sztywno i uniósł wzrok. Gęba Przesyłaka była tuż przed jego twarzą.
– Co teraz? Buzi, buzi? – zapytał udając twardego, mimo świadomości w jakiej sytuacji się znalazł.
– Giń człowieku – odpowiedział pogardliwie.
Anielski pomiot złapał go za szyję i powoli zaciskał pięść. Michał czuł miażdżoną krtań opuszczający go oddech. Powoli, bez pośpiechu, tak przynajmniej mu się wydawało dzięki wyciągowi z demona. Wciąż próbował walczyć, jednak każdy jego cios odbijany był bez najmniejszego zaangażowania, a te które dotarły do ciała Przesyłaka, były kompletnie ignorowane.
Klaudia chciała rzucić się na przeciwnika, ale ledwie zbliżyła się do walczącej dwójki i zaraz w tył posłała ją potężna fala uderzeniowa. Dopiero kiedy wylądowała na ziemi, poczuła piekący ból w boku. Spojrzała w dół i zobaczyła, że jej prawy bok był mocno poparzony. Próbowała jeszcze wstać, jednak poczuła potężną falę bólu i zaraz potem, straciła przytomność.
Michał wciąż zmagał się z przeciwnikiem. W końcu brak powietrza sprawił, że zaczął mieć mroczki przed oczami. Przez chwilę świat przysłoniła zasłona mroku. Starał się otrząsnąć i walczyć dalej. Jednak w ułamku sekundy świat ponownie zapełniła ciemność. Oczywistym było, że jeszcze chwila i Przesyłak zamiast bawić się dłużej, zaciśnie po prostu pięść z pełną siłą, miażdżąc mu krtań i kark.
Zaczął osuwać się już w zapomnienie, kiedy dotarły do niego jeszcze dwa bodźce. Wpierw poczuł, że uścisk zelżał, za chwilę w ogóle zniknął, a zaraz potem Michał całym ciężarem wylądował na ziemi. Później była już tylko błoga nieświadomość.
***
W czasie gdy Przesyłak dusił Michała, a ten zaczął już kompletnie odlatywać, na przegubie potwora pojawiła się dłoń w skórzanej rękawicy.
Był to bezczelnie uśmiechający się młody człowiek. Drugą dłonią przeczesał czarne włosy i zapytał.
– Odbijany?
Nadgarstek anielskiego pomiotu zaczął się zwęglać.
– Choć może nie. – Jego pięść zacisnęła się całkowicie, przepalając ciało przeciwnika. Dłoń Przesyłaka upadła cicho na ziemię. – Bo widzisz. Ręki do ludzi, to ty nie masz.
Istota z kikutem odskoczyła w tył.
– Jesteś jednym z tych ludzi, o których się mówi? Z tych co potrafią coś zrobić?
Oskar zastanowił się porządnie przez chwilę, kiwnął głową i wskazując palcem wroga stwierdził z pewnością siebie.
– Robię świetne spaghetti.
Przesyłak rzucił się na człowieka, starając się go pochwycić lewą ręką. Chłopak schował tylko dłonie w kieszeniach i leniwie unikał każdego chwytu, którego zwykły człowiek nie byłby w stanie nawet zarejestrować wzrokiem. Po kilku chwilach takiej zabawy anielski pomiot odstąpił. Zwiększył dystans i stwierdził.
– Naprawdę jesteś coś wart. Chętnie się z tobą zmierzę, gdy zstąpię na ziemię.
Człowiek podrapał się zakłopotany po głowie, patrząc na stopy przeciwnika.
– Rozumiem, że teraz nie stąpasz? Plaskasz? Czy może, dumnie kroczysz? – zapytał z drwiną.
– Bezczelny człowieczek. Więc jeszcze nie znacie prawdy? Ty i ten twój podgatunek? Powiem ci jedno. Zwę się Hekel. Gdy zjawię się na ziemi osobiście, wtedy odnajdę cię człowieku, więc przeżyj do tego dnia. A teraz się pożegnamy.
– Co się stało, że uciekasz? Boisz się mnie? – Oskar otworzył oczy szeroko w geście zaskoczenia.
– Nie, po prostu okazało się, że nie tylko jedna osoba spośród was jest coś warta.
– Nie wiem o czym gadasz, ale nie sądzę, żebyś mi zwiał.
Przesyłak odwrócił siena pięcie i popędził w kierunku przeciwnym niż miasto. Już w mgnieniu oka Oskar stał na jego drodze, unosząc rękę w geście nakazującym zatrzymanie się. Anielski pomiot wykonał szybki unik i rąbnął go prawą pięścią w pierś.
Chłopak ściął kilka drzew i zatrzymał się na skale, którą skruszyło uderzenie jego ciała. Uśmiechnął się w wdzięcznością ku swojej umiejętności wzmacniania ciała, dzięki niej mógł dorównywać demonom i aniołom w wytrzymałości organizmu.
Masując swoją pierś, w której mimo wszystko czuł ból, szepnął z drapieżnym uśmieszkiem.
– Tak szybko się zregenerowała? Nieźle.
Rozejrzał się wokoło i pokiwał głową zadowolony. Widział otaczający go kompleks kilku skał podobnych do tej, na której wylądował. W dodatku pędził ku niemu Przesyłak, który najwyraźniej uznał, że nie ucieknie bez walki.
Chłopak wstał, przesunął się trochę w bok i stanął bokiem, czekając na przeciwnika. Uniknął pierwszego uderzenia, a kiedy wróg był przed nim, przyjął kolejny cios wymierzony w brzuch.
Zaraz potem ponownie poczuł jak jedna ze skał ustępuje pod naporem jego ciała. Tym razem uśmiechnął się jeszcze szerzej i wstał. Wystarczyło przyjąć kilka ciosów by zmniejszyć czujność przeciwnika i w tym czasie znaleźć odpowiednią skałę.
Anielski pomiot zdecydowanie uważał, że zyskał przewagę. To był powód jego nieustępliwych ataków. Oskar nie czekał na przeciwnika, tylko wbiegł między menhiry, przyglądając się każdemu z kolei.
Przesyłak zatrzymał się tuż przed pierwszym z kamieni. Rozejrzał się we wszystkie strony i powoli zaczął mijać pierwsze skały, wciąż uważnie spoglądając wokoło. Mijał menhir za menhirem, szukając śladu człowieka, który rozpłynął się w powietrzu.
Kiedy mijał jedną ze skał, coś chwyciło go za ramię i przycisnęło do kamienia. Idiotyczny uśmiech zdobiący oblicze Oskara znajdował się ledwie kilka centymetrów od jego twarzy.
– Tatuś się niecierpliwi, pora wracać do domu – mówiąc to, przyłożył dłoń do znaku wyrytego obok głowy Przesyłaka. Ten tylko rzucił nań okiem i teraz dopiero zrozumienie zalśniło w jego oczach. Tym czasem chłopak skończył. – Jak nie wrócisz na czas, dostaniesz szlaban.
– Przygotowałeś pieczęć?! – ryknął anielski pomiot w niedowierzaniu.
W następnej chwili symbole rozjaśniły się oślepiająco, po okolicy rozszedł się głośny zgrzyt, a zaraz potem fala uderzeniowa, pod naporem której lekko uginały się nawet drzewa.
Symbole przekształciły się w jednolitą, jaśniejącą powierzchnię, przypominającą kształtem i wielkością drzwi. Po chwili zaczęła zasysać wszystko wokół, powietrze, piach, liście i przede wszystkim, stojących tuż obok Oskara i Przesyłaka.
Chłopak kopnięciem wcisnął błyskawicznie stworzenie wewnątrz, a w następnej chwili blask zgasł. Na kamieniu pozostała tylko wypalona powierzchnia po wrotach.
– Zamknięty w kamieniu. – Zastanowił się, chwilę wpatrując się w czarną powierzchnię, po czym rzucił z uśmiechem jakby na coś w końcu wpadł.. – Skamieniałeś. – Pokręcił tylko głową w reakcji na swój głupi żart. – Nie. Za słabe. – Znów się zastanowił i ponowie z uśmiechem zapytał. – Co? Zamurowało cię? – Trwał przez chwilę w zadowolonej pozycji, aż spuścił głowę i markotnym głosem stwierdził. – Nie, to było bardzo słabe. Muszę więcej kombinować.
Rozejrzał się nagle zaskoczony, jakby właśnie dotarło do niego, co przed chwilą miało miejsce.
– Michał, Klaudia – szepnął spanikowany.
Nie miał pojęcia w jakim są stanie w czasie gdy on się tu dobrze bawił. Ruszył pędem, aby sprawdzić co z nimi…
Najnowsze komentarze